Poniedziałkowy ból głowy Adama Mąkosy Po tym, czego dokonały w ćwierćfinale Pucharu Polski siatkarki E.Leclerc Radomki Radom głowa boli do tej pory. Wciąż nie może pomieścić tego, czego świadkiem była w ubiegłym tygodniu w hali MOSiR. A jakby tego było mało, od popisów Ryana Harrowa nad obręczami podczas finałowego turnieju pucharowego w Warszawie, także mogło się zakręcić w głowie. Cóż to były za przeżycia!
Siatkarki, meczem z Mistrzem Polski, Chemikiem Police, absolutnie zdobyły moje serce. I nie tylko moje, a pewnie wielu innych kibiców, którzy gdyby nie renoma rywala, pewnie długo odwlekaliby swoje przyjście na mecz. Tymczasem Radomka osiągnęła to, o czym pisałem przed tygodniem - ogromny, marketingowy sukces (do potęgi dziesiątej), na który w tradycyjny sposób musiałaby pracować dobre kilka lat. Prosty zabieg z dobrą promocją wydarzenia, darmowymi wejściówkami i ciekawą oprawą, przyciągnął na mecz prawdziwe tłumy.
Efekt w najlepszy możliwy, aczkolwiek zupełnie niespodziewany sposób, spotęgowały dodatkowo siatkarki. W spontaniczny i naturalny sposób tłumy porwały same zawodniczki trenerów Skroka i Filipowicza, które spuściły łomot gwiazdozbiorowi z Polic. Po drugiej stronie siatki miały za przeciwniczki siatkarki, które do tej pory mogły podziwiać jedynie w telewizji, wielkie nazwiska, międzynarodowe grono, mistrzynie wielkich imprez. Nic nie ujmując siatkarkom Radomki, to patrząc z trybun na boisko, miało się wrażenie, że naprzeciw siebie stoi profesjonalny, seniorski zespół i utalentowana reprezentacja radomskich licealistek. A mimo tych, widocznych na pierwszy rzut oka dysproporcji, dziewczyny pokazały ogromne serce do walki, nieprzeciętne umiejętności i pełen profesjonalizm.
Dzięki sensacyjnemu zwycięstwu zasłużenie znalazły się na ustach całej siatkarskiej Polski i w nagrodę za swoje niebywałe osiągnięcie, zagrają w Final Four, gdzie z pewnością powalczą o kolejne niespodzianki. Dalej nie mogę uwierzyć w to, czego na własne oczy byłem świadkiem. Długo zwlekałem z wybraniem się na pierwszy mecz Radomki, ale absolutnie nie żałuję, że na pierwszy wybrałem właśnie ten. Na pewno nie będzie ostatni.
Ogromne gratulacje dla każdej dziewczyny z osobna, bo zrobiły na mnie przeogromne, trudne do opisania wrażenie. Nie mniejsze słowa uznania także dla trenera Skroka i jego współpracowników. Pokonanie Chemika i awans do Final Four to wydarzenie porównywalne z wcześniejszymi, odległymi już osiągnięciami Czarnych Radom czy wynikami ROSY sprzed dwóch lat.
CHAPEAU BAS!!!
*****
Dużo miejsca chciałem poświęcić siatkarkom, ale nie mogę nie wspomnieć także o wyczynie Ryana Harrowa. Rosa nie awansowała do finałowego turnieju Pucharu Polski w Warszawie, ale radomski klub, w konkursie wsadów, reprezentował właśnie amerykański rozgrywający.
Przed samymi zmaganiami mało kto wierzył, że z wybranej szóstki to właśnie Harrow będzie faworytem do triumfu. Ci, którzy jednak wiedzieli, na co stać Magica i dlaczego nosi właśnie taki przydomek, na konkurs slam dunków czekali z ogromną niecierpliwością i wielkimi nadziejami. I jak się okazało, nie zawiedli się.
Ryan Harrow, mimo niepozornych warunków fizycznych, dał niesamowite show. Każdego ze swoich konkurentów przewyższał przynajmniej o dwie klasy. W każdym z pięciu konkursowych rzutów zaprezentował niebywale efektowne zagrania. Nie kalkulował, tylko potraktował ten konkurs tak, jak traktują go Amerykanie w swojej rodzimej lidze. Dał show, które widzowie zapamiętają na długo. Niebywały luz i brak kalkulacji dał mu zwycięstwo. To należałoby mu się moim zdaniem nawet wtedy, gdyby nie wszystkie próby zakończyły się sukcesem. Nie boję się tego użyć - to była namiastka NBA! Zresztą, kto nie widział, to nie może tego przegapić…
ADAM MĄKOSA
Poleć artykuł swoim znajomym
Chcesz znać wyniki jeszcze szybciej, a jeszcze nie dołączyłeś do nas na Facebooku? KONIECZNIE ZRÓB TO TERAZ!
Data: 2018-02-19 22:22:14 | Kategoria: Inne / | Odwiedzin: 1196
Podobnie jak w życiu "nie samym chlebem żyje człowiek" tak i my nie skupiamy się wyłącznie na sporcie. Teatr, kino, muzyka, rozrywka... także są nam bliskie. +wiecej