Poniedziałkowy ból głowy Adama Mąkosy Wiele działo się w minionym tygodniu i naprawdę jest o czym pisać. W Radomiaku zwolniono trenera, Czarni zakończyli sezon, a Rosa w fazie play-off może mówić o ogromnym pechu. W „Poniedziałkowym bólu głowy” każdy znajdzie coś dla siebie.
W Radomiaku powtarza się schemat z poprzedniego sezonu. Zwolnienie trenera kilka kolejek przed końcem, gdy niemal wszystko jest już zaprzepaszczone, a bezpośredni awans mogłaby dać tylko matematyka lub podłożenie się Warty Poznań. Z jednej strony dobrze, że tak się stało. Ale niestety, o wiele za późno. Trenera należało zmienić już po przegranym jesienią meczu z Siarką Tarnobrzeg. Nowy mógłby spokojnie, po swojemu, przepracować bardzo długą przerwę zimową. A tak, jest już właściwie po herbacie.
Wiele wskazuje na to, że obowiązki pierwszego trenera zostaną powierzone Grzegorzowi Opalińskiemu. I też nie jestem pewny, czy to dobry pomysł. Z jednej strony ten szkoleniowiec zna już zespół i na pewno będzie miał większy posłuch i autorytet wśród zawodników, niż trener Cyrak. Z drugiej jednak, jeśli ten sezon zakończy się niepowodzeniem, co niestety jest bardzo prawdopodobne, to czy będzie to odpowiedni trener na kolejny sezon w drugiej lidze? Czy znów dojedzie do zmiany w krótkim letnim okresie przygotowawczym?
Naprawdę trudna decyzja przed zarządem. W tym momencie, zarówno postawienie na Opalińskiego, jak i na innego znanego trenera „z nazwiskiem” ma swoje bardzo wyraźne plusy i minusy. Teraz można tylko żałować, że odważna i stanowcza decyzja nie zapadła już zimą.
*****
Sezon zakończyli już Cerrad Czarni Radom. Miała być walka o siódme miejsce, zabrakło do tego bardzo niewiele, a skończyło się ostatecznie na dziesiątej lokacie, co niestety na pewno jakimś spektakularnym sukcesem już nie jest. Trochę to jednak niesprawiedliwe. Czarnym walki i ambitnej postawy odmówić na pewno nie można, a że system rozgrywek skonstruowany jest w taki, a nie inny sposób, to już nie ich wina.
Naprawdę, ten system rozgrywek, a właściwie to głównie dwymecz o końcową lokatę, to według mnie totalny idiotyzm. Najpierw drużyny walczą o jak najlepszą pozycję w trzydziestu spotkaniach sezonu zasadniczego. O poszczególnych lokatach, tj. czy będzie to np. miejsce czwarte czy siódme, decydują często pojedyncze sety. To akurat jest zrozumiałe, zawsze tak było, jest i będzie w każdej dyscyplinie sportów zespołowych. Ale już walka o miejsca 7-8, 9-10 itd. to już totalna głupota. Ok, nie ma sensu przedwcześnie kończyć sezonu, drużynom z niższych miejsc też należy się odrobina rywalizacji na miarę ich możliwości. Ale dlaczego o końcowej lokacie ma decydować dwumecz?! Jaki handicap w tym dwumeczu mieli Czarni, którzy w sezonie zasadniczym byli wyżej od Warty Zawiercie?
Atut własnego boiska w rewanżu? Ok – wykorzystany! Pierwszy mecz na wyjeździe to porażka 1:3, u siebie radomianie nie dali rywalowi żadnych szans, rozbijając go 3:0. Bilans setów 4:3 dla Czarnych. Więc formula rozgrywek skonstruowana jest tak, że o końcowej lokacie w sezonie 2017/2018 ma zadecydować jakiś śmieszny, krótki, często pełen przypadku „złoty set”. Dla mnie to po prostu kpina.
Ten sposób walki o końcowe lokaty między dwoma drużynami miałby sens, gdyby faktycznie w jakiś sposób premiował zespoły, które zajęły wyższe miejsca w sezonie zasadniczym. A to mogłaby zagwarantować w bardzo prosty sposób gra do dwóch zwycięstw. Pierwszy mecz na terenie niżej notowanego rywala, następnie mecz lub dwa u faworyta. Nie komplikowaloby to straszliwie terminarza, a byłoby na pewno dużo sprawiedliwsze. A tak? Czarni wygrali w setach jakieś 4 do 3,5 i ostatecznie są na dziesiątym miejscu. Nie usprawiedliwiam, nie szukam wymówek, ale krytykuje jedynie formułę rozgrywek.
*****
Szczęścia w fazie play-off nie miała też Rosa Radom. Trafić na Stelmet, zajmując piąte miejsce w sezonie zasadniczym, to naprawdę ogromny pech. Od kilku dni zastanawiałem się, jaki przebieg będzie miała ostatnia kolejka. Czy zespoły będą kalkulować, kombinować, by uzyskać odpowiedniego przeciwnika w fazie play-off, czy raczej faworyci nie zawiodą? Do przerwy wyglądało to obiecująco. Stelmet miał przewagę 17 punktów w Toruniu!! W przypadku wygranej znalazłby się na trzecim miejscu i grałby z MKS-em Dąbrowa Górnicza. Rosa miała tylko zrobić swoje i wygrać z Asseco. Wtedy w ćwierćfinale zyskałaby możliwość rewanżu na Polskim Cukrze Toruń.
Tak się jednak nie stało. Nie wiem, czy to Stelmet zaczął po przerwie bawić się w jakieś kalkulacje i dobieranie sobie przeciwnika, czy był po prostu tak słaby i roztrwonił przewagę. Koniec końców trafił na Rosę i mam nadzieję, że odbije się to zielonogórzanom wielką czkawką. Rosa lubi grać ze Stelmetem o stawkę, w tej parze to obrońcy tytułu muszą, a radomianie tylko mogą. To będzie ciekawa rywalizacja. I nie mają się w sumie co przejmować w Rosie – w końcu, żeby zdobyć Mistrzostwo Polski, prędzej czy później i tak byłoby trzeba ten Stelmet pokonać!
ADAM MĄKOSA
Poleć artykuł swoim znajomym
Chcesz znać wyniki jeszcze szybciej, a jeszcze nie dołączyłeś do nas na Facebooku? KONIECZNIE ZRÓB TO TERAZ!
|